6 grudnia 2009

Kawa czy herbata? – dlakieszeni

Wracając do tematu praktycznych i oszczędnych prezentów…  Syn moich znajomych przywiózł im właśnie z zagranicy taki drobiazg. A konkretnie ekologiczny czajnik elektryczny. Rzecz zaciekawiła mnie, bo zwykle ekologia = oszczędzanie, więc poświęciłam mu chwilkę czasu.

Koncepcja urządzenia sprowadza się do jego 2-komorowości i konieczności odmierzania dokładnej ilości wody, którą chcemy zagotować. Dzięki takiemu rozwiązaniu oszczędzamy energię i czas. Pomysł całkiem sprytny pod warunkiem, że ktoś nie potrafi odmierzyć sobie wody kubkami/szklankami, w sposób bardziej tradycyjny, z zastosowaniem klasycznego czajnika elektrycznego. Ekoczajnik zbudowany jest, jak wspomniałam,  z 2 komór – wewnętrznej – napełnianej wodą i zewnętrznej, która jest komora gotującą.
 
Po napełnieniu środkowej komory wodą, używając przycisku na pokrywce czajnika, odmierzamy określona ilość wody, która przelewa się do zewnętrznej komory gotującej. Obie komory wyskalowane są w filiżankach, z których każda odpowiada 200ml wody. Po rytuale napełniania i przelewania, możemy włączyć czajnik. Fakt, woda gotuje się bardzo szybko, co jest wielkim plusem jeśli lubimy wypić coś gorącego rano, przed wyjściem do pracy. Z drugiej strony…   3000W to całkiem spory pobór mocy. Producent zapewnia o 31% oszczędności energii w stosunku do zwykłego czajnika elektrycznego, co mają potwierdzać przyznane certyfikaty i rekomendacje niezależnych organizacji konsumenckich. Jak to wygląda w praktyce, nie miałam szansy się przekonać. Szybkie działanie ekoczajnika, wymusza na nas jednak sporo refleksu, co też może być zaletą, jeśli ktoś ma problemy z ogarnięciem się przed pracą :) Ponieważ świeżo zagotowana woda z komory zewnętrznej, sąsiaduje z ciągle zimną wodą, w centralnie umieszczonej komorze wewnętrznej, mamy niewiele czasu, jeśli chcemy zaparzyć sobie kawę, herbatę lub cokolwiek innego. Jeśli nie wykorzystamy zagotowanej wody wystarczająco szybko, przestaje ona być gorąca. Pewnie nie do końca jest to zamierzony efekt i producent mógłby popracować nad rozmieszczeniem komór w Eco Kettle. Do tego rączka czajnika nagrzewa się dość szybko, więc lepiej nie włączać go raz za razem. Przyczepiłabym się także do gotującej się wody, która potrafi „wychlupywać” z ekoczajnika. Powstało już kilka generacji Eco Kettle i pewnie większość błędów wersji pierwszej (właśnie ją testowałam), została poprawiona.


Tak czy owak, mam dość mieszane uczucia, co do tego ekoczajnika. Inny produkt tego producenta – Eco Showerdrop naprawdę mi się spodobał, Eco Kettle nie przekonał mnie jednak do wydania pieniędzy na praktyczne i oszczędne urządzenie, w ramach prezentu gwiazdkowego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz